Dym codzienny: z prochu powstaję

Syndrom Oszusta w Moim Życiu

Wiecie, ostatnio gnębi mnie pewne egzystencjalne pytanie, które niczym natrętna melodia z radiowych reklam, rozbrzmiewa mi w głowie: co jest, do cholery, ze mną nie tak? I wiecie co? Podejrzewam, że mój osobisty syndrom oszusta – ten wewnętrzny sabotażysta, który szepcze ci do ucha, że jesteś niewystarczająca, za mało bystra, dowcipna czy interesująca, by przynależeć do jakiejkolwiek sensownej grupy – został brutalnie zdemaskowany. I to przez nikogo innego, jak przez Miśka, typa z socjalnymi skillami, przy którym ja wyglądam jak introwertyczny mól książkowy na balu maturalnym.

A przecież, wchodząc w związek, chcesz błyszczeć niczym diament w koronie, prawda? Pokazać się z tej najlepszej strony, mieć nadzieję, że partner cię zauważy, doceni, wyniesie na piedestał. Tylko za co, na Boga, miałby mnie cenić Misiek, albo ktokolwiek inny? Czemu, zachłyśnięta tym, że w ogóle chce spędzać ze mną czas, nie pomyślałam, że ja mu nie mam nic, absolutnie nic do zaoferowania? Ciągle w trybie przetrwania, z trzylatkiem uwieszonym na boku i schorowanym staruszkiem na smyczy, tiptopami kroczyłam przez życie. Romantyzm level: hard.

Tygrzyca Zamiast Wampa, Czyli Atrakcyjność w Moim Stylu

Możecie pomyśleć: „No dobra, ale może przyciągnęłaś go wyglądem? Może miłość wcale nie jest taka ślepa?”. Otóż, moi drodzy, zapewniam Was, że nie. Po pierwszej ciąży moja skóra wygląda niczym tygrysica, a dodatkowe kilogramy po zajadaniu stresów dumnie kołyszą się w takt stukania obcasami, dowodząc istnienia sił, o których nawet fizycy nie śnili. A twarz? Zupełnie nieszczególna, wieńczy całość, dając obraz nędzy i rozpaczy, niczym obraz „Krzyk” Muncha. Niech za dowód posłuży anegdotka, która rozwaliła mnie na łopatki niczym King Kong drapacz chmur: skomplementowałam go, mówiąc „Ale masz pięknie symetryczną i proporcjonalną twarz”, na co, zamiast oczekiwanego „dzięki” albo „ty też!”, usłyszałam zimne jak lód „a ty nie”. Żadna to nowina, jak we wcześniejszym wpisie wspominałam, nawet mojemu stwórcy przeszkadzała od zawsze moja aparycja.

Logika Zamiast Chemii: Układ Idealny?

Jedyne co mi przychodzi do głowy jako potencjalny wabik na Miśka, to względy czysto zdroworozsądkowe. Po prostu się uzupełnialiśmy: on był zajebisty, a ja miałam pracę, mieszkanie i samochód. Postawił na wygodę, to jasne jak słońce nad Patagonią, ale, jak mawiał klasyk, wszystko ma swoją cenę. Zamiast kolejnej pięknej i ciekawej kobiety (widziałam większość jego ex – każda jakby wyszła prosto z reklamy szamponu), dostał mnie. No cóż, życie pisze najbardziej ironiczne scenariusze.

Naprawdę go kocham i szczerze żałuję, że nie byłam wystarczająca. Widziałam to już wcześniej, ten dziwny błysk w oku, gdy rozmawiał z bliską mi dziewczyną na balkonie, a jak chciałam do nich dołączyć, ostro zaprotestowali, niczym agenci pilnujący ściśle tajnego spotkania. Potem na weselu mojego brata wybrali się na romantyczny spacer do ogrodu, trzymając się za ręce. Uwierzyłam, że to przypadek. Naiwność? Ja? Skądże! Teraz okazało się, że mają ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać. Oboje mają trochę lepiej sytuowanego partnera, przez którego pocieszają się szczęściem w papierku. Bo przecież, jak śpiewał Kazik, ciężko jest lekko żyć. A może to tylko ja, wiecznie niezrozumiana bohaterka tej tragifarsy, szukam sensu tam, gdzie sensu brak?

Na górę